Kiedy Elon Musk po raz pierwszy zapowiedział, że przyszłość autonomicznych taksówek Tesli będzie opierać się na dwumiejscowym pojeździe bez kierownicy i pedałów, świat motoryzacji zareagował mieszaniną sceptycyzmu i drwiny. Wielu ekspertów pukało się w czoło, twierdząc, że rezygnacja z klasycznego układu pięcioosobowego to samobójstwo biznesowe, a brak fizycznych sterowników to pieśń odległej przyszłości. Jednak najnowsze dane płynące z rynku, w tym statystyki od konkurencji takiej jak Waymo, rzucają zupełnie nowe światło na tę kontrowersyjną decyzję. Okazuje się, że to, co brano za ekscentryczny kaprys miliardera, może być chłodną, matematyczną kalkulacją, która właśnie znajduje potwierdzenie w rzeczywistości.
Matematyka nie kłamie: dlaczego tylko dwa miejsca?
Największym zaskoczeniem w projekcie Cybercaba była jego ciasna kabina przewidziana tylko dla dwóch pasażerów. Krytycy argumentowali, że taksówka musi być uniwersalna i mieścić całą rodzinę. Tymczasem dane zebrane przez autonomiczne floty, takie jak Waymo, brutalnie weryfikują nasze przyzwyczajenia. Statystyki pokazują jasno, że aż 90% przejazdów realizowanych przez robotaksówki obejmuje jednego lub maksymalnie dwóch pasażerów. Wożenie pustych foteli w dużych, pięcioosobowych sedanach czy SUV-ach jest po prostu ekonomicznie nieuzasadnione. Mniejszy pojazd oznacza niższą masę, mniejsze zużycie energii i – co kluczowe w biznesie przewozowym – drastycznie niższy koszt produkcji i eksploatacji. Wizja Muska, zakładająca stworzenie pojazdu „szytego na miarę” pod statystycznego klienta, okazuje się więc strzałem w dziesiątkę, a nie błędem w sztuce.
Design podyktowany funkcjonalnością, a nie modą
Wygląd Cybercaba, przypominający futurystyczną kapsułę z drzwiami otwieranymi do góry, również nie jest przypadkowy. Rezygnacja z tylnej kanapy i tradycyjnych elementów sterowania pozwoliła inżynierom Tesli na całkowite przemodelowanie wnętrza. Brak kierownicy to więcej miejsca na nogi i ekrany, a brak portu ładowania na rzecz ładowania indukcyjnego to krok w stronę pełnej automatyzacji obsługi floty. Samochód ma czyścić się łatwiej i wymagać mniej serwisu niż jakikolwiek obecny model Tesli. Co ciekawe, konkurencyjny projekt Verne, za którym stoi Mate Rimac, również podąża tą ścieżką, oferując luksusową przestrzeń tylko dla dwojga. To dowód na to, że branża powoli przyznaje rację Tesli – przyszłość miejskiego transportu to kompaktowe, autonomiczne „kapsuły”, a nie przerobione auta rodzinne.
Kiedy zobaczymy Cybercaba na polskich ulicach?
Choć wizja ta brzmi kusząco, polscy entuzjaści nowinek muszą uzbroić się w cierpliwość. Tesla zapowiada produkcję na 2026 rok, a cena w USA ma wynosić poniżej 30 000 dolarów. Przeliczając to na nasze warunki, po doliczeniu cła i podatku VAT, cena Cybercaba w Polsce mogłaby oscylować w granicach 150 000 – 160 000 złotych. To atrakcyjna kwota jak na „auto” elektryczne, ale problemem pozostaje prawo. Unia Europejska podchodzi do kwestii pełnej autonomii znacznie bardziej rygorystycznie niż USA.
Zanim więc autonomiczna Tesla bez kierownicy legalnie wyjedzie na Aleje Jerozolimskie w Warszawie czy zawiezie turystów na Wawel, minie zapewne kilka lat więcej niż w przypadku debiutu za oceanem. Niemniej jednak, kierunek został wyznaczony, a historia pokazuje, że ignorowanie wizji Muska rzadko się opłaca.

