Dokładnie rok po tajemniczym zatonięciu rosyjskiego frachtowca Ursa Major u wybrzeży Kartageny, hiszpański dziennik „La Verdad” ujawnił szokujące wyniki śledztwa, które stawiają w stan gotowości wywiady całego NATO. To, co w grudniu 2024 roku Kreml nazywał „aktem terrorystycznym” na cywilnym statku przewożącym sprzęt portowy, okazuje się jedną z najbardziej brawurowych i niebezpiecznych operacji przemytniczych Moskwy w ostatniej dekadzie.
Hiszpańskie służby wywiadowcze potwierdziły właśnie, że na dnie Morza Śródziemnego, na głębokości 2500 metrów, nie spoczywają zwykłe dźwigi, lecz dwa kadłuby reaktorów jądrowych, które miały trafić w ręce reżimu Kim Dzong Una.
Tajny ładunek o kryptonimie VM-4SG
Oficjalny manifest przewozowy jednostki był mistyfikacją. Zamiast deklarowanych pustych kontenerów i cywilnego osprzętu, na rufie Ursa Major znajdowały się potężne, ekranowane zasobniki. Analiza zdjęć satelitarnych i dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wskazuje bezsprzecznie na obudowy reaktorów jądrowych typu VM-4SG. To radziecka technologia napędowa wykorzystywana w okrętach podwodnych, o którą Korea Północna zabiegała od lat, by sfinalizować swój program atomowych okrętów podwodnych.
Utrata tego ładunku to dla Pjongjangu gigantyczne opóźnienie technologiczne, a dla Moskwy – kompromitacja pokazująca, że Morze Śródziemne stało się kanałem przerzutowym dla proliferacji broni jądrowej. Wartość czarnorynkowa takiej technologii jest trudna do oszacowania, ale w grę wchodzą miliardy dolarów i bezcenne sojusze polityczne.
Agresywna osłona i „Iwan Gren”
Nowe światło na przebieg katastrofy rzuca zachowanie rosyjskiej marynarki wojennej tuż po zgłoszeniu awarii. Gdy Ursa Major zaczął nabierać wody po serii eksplozji w maszynowni, w rejonie incydentu natychmiast pojawił się duży okręt desantowy Iwan Gren. Zamiast standardowej procedury ratunkowej, Rosjanie podjęli agresywne działania, wystrzeliwując flary i próbując oślepić satelity oraz odstraszyć jednostki hiszpańskiego Salvamento Marítimo.
Tak desperacka próba przejęcia kontroli nad akwenem, gdzie tonął rzekomo „zwykły handlowiec”, była pierwszym sygnałem, że ładunek ma znaczenie strategiczne. Z 16-osobowej załogi uratowano 14 marynarzy, dwóch zginęło, co w świetle dzisiejszej wiedzy mogło być wkalkulowanym kosztem operacji specjalnej.
Wyścig z czasem i głębią
Dziś wiemy również, dlaczego w styczniu 2025 roku, krótko po zatonięciu, w rejon ten wpłynął rosyjski statek oceanograficzny Jantar, znany z możliwości operowania na dużych głębokościach. Moskwa prawdopodobnie próbowała ocenić stan reaktorów i możliwość ich wydobycia lub zniszczenia dowodów.
Choć reaktory nie były załadowane paliwem jądrowym, samo ich przejęcie przez NATO pozwoliłoby inżynierom Sojuszu na dokładną analizę postępów rosyjsko-koreańskiej współpracy wojskowej. Wrak spoczywający w strefie ekonomicznej Hiszpanii pozostaje tykającą bombą dyplomatyczną, a ujawnione właśnie rewelacje z pewnością doprowadzą do zaostrzenia kontroli wszystkich jednostek tzw. „floty cieni” przepływających w pobliżu Europy.

