Sztuczna inteligencja od OpenAI stała się nieodłącznym elementem codzienności milionów Polaków, pomagając w pisaniu maili, kodowaniu czy planowaniu podróży. Do tej pory użytkownicy darmowej wersji cieszyli się czystym interfejsem, wolnym od banerów i wyskakujących okienek. Wszystko wskazuje jednak na to, że ten sielankowy okres dobiega końca. Według najnowszych doniesień, OpenAI poważnie przygotowuje się do wprowadzenia reklam do swojego flagowego produktu, co może całkowicie zmienić sposób, w jaki korzystamy z tego narzędzia.
Skąd decyzja o monetyzacji darmowych użytkowników?
Głównym powodem zmiany kursu są gigantyczne koszty operacyjne. Utrzymanie i trenowanie tak zaawansowanych modeli językowych jak GPT-4o wymaga niewyobrażalnej mocy obliczeniowej, która kosztuje miliardy dolarów rocznie. Choć firma wyceniana jest na astronomiczną kwotę 157 miliardów dolarów, samo finansowanie od inwestorów takich jak Microsoft nie wystarczy w nieskończoność. Sarah Friar, dyrektor finansowa OpenAI, w wywiadach dla Financial Times sugerowała już, że firma musi dywersyfikować przychody. Obecny model oparty na subskrypcjach ChatGPT Plus, które w Polsce kosztują około 100 złotych miesięcznie (20 USD + VAT), pokrywa tylko część wydatków. Reklamy są więc logicznym, choć kontrowersyjnym, krokiem w stronę rentowności.
Jak będą wyglądać reklamy w czacie?
Analiza kodu aplikacji ChatGPT na Androida ujawniła fragmenty sugerujące przygotowania do wyświetlania treści sponsorowanych. Nie należy jednak spodziewać się irytujących pop-upów znanych ze stron z plotkami. OpenAI prawdopodobnie pójdzie drogą Google, integrując reklamy z wynikami wyszukiwania w ramach funkcji SearchGPT. Jeśli zapytasz bota o najlepsze buty do biegania lub tani hotel w Krakowie, w odpowiedzi może pojawić się sugestia konkretnej marki lub link partnerski. Taka forma jest mniej inwazyjna, ale zaciera granicę między obiektywną poradą sztucznej inteligencji a płatną promocją. To fundamentalna zmiana w relacji użytkownik-maszyna, gdzie asystent staje się po części sprzedawcą.
Co to oznacza dla polskich użytkowników i naszej prywatności?
Dla polskich internautów, którzy są niezwykle wrażliwi na kwestie prywatności i RODO, wprowadzenie reklam budzi uzasadnione obawy. Reklamodawcy wymagają precyzyjnego targetowania, co oznacza, że OpenAI może zacząć analizować treść naszych rozmów pod kątem marketingowym. Choć firma zapewnia o bezpieczeństwie danych, wizja bota profilującego nasze potrzeby zakupowe na podstawie intymnych rozmów jest niepokojąca. Może to doprowadzić do jeszcze większego podziału cyfrowego: na tych, którzy płacą abonament za prywatność i „czyste” doświadczenie, oraz na tych, którzy za dostęp do wiedzy płacą swoimi danymi i uwagą. Wprowadzenie reklam może być momentem zwrotnym, który zmusi wielu użytkowników nad Wisłą do rozważenia, czy darmowe AI jest faktycznie darmowe.

