W globalnej gospodarce istnieją surowce tak fundamentalne, że ich import definiuje potęgę państw. Przez dekady symbolem takiej zależności była ropa naftowa – czarne złoto napędzające fabryki i transport.
Jednak w ostatnich latach doszło do cichej rewolucji w bilansie handlowym Chin, która jest zwiastunem nowej ery. Okazuje się, że Państwo Środka, największy importer ropy na świecie, wydaje obecnie więcej pieniędzy na inny, znacznie mniejszy produkt: półprzewodniki.
Dane mówią same za siebie
Statystyki nie kłamią. Analizując dane handlowe z ostatnich lat, w tym kluczowy rok 2023, obserwujemy wyraźny trend. Wartość importu układów scalonych (czyli procesorów, pamięci i innych chipów) przez Chiny przekroczyła wartość importu ropy naftowej.
Mówimy tu o kwotach rzędu setek miliardów dolarów. W 2023 roku import półprzewodników sięgnął blisko 350 miliardów dolarów, podczas gdy na ropę wydano około 338 miliardów. To nie jest anomalia, ale utrwalająca się tendencja, która pokazuje, że paliwem XXI wieku nie jest już tylko ropa, ale przede wszystkim moc obliczeniowa.
Nowe „czarne złoto”
Półprzewodniki stały się tym, czym ropa była dla XX wieku – krwią nowoczesnej gospodarki. Podczas gdy ropa zasila maszyny ery industrialnej, układy scalone zasilają infrastrukturę ery cyfrowej.
Bez nich nie działają smartfony, komputery, serwery centrów danych, systemy sztucznej inteligencji, sieci 5G, nowoczesne samochody ani zaawansowana broń.
Chiny, jako „fabryka świata”, potrzebują gigantycznych ilości obu surowców. Jednak ich ambicje sięgają dalej niż bycie jedynie montownią. Pekin chce dominować w technologiach przyszłości, a do tego potrzebuje najbardziej zaawansowanych procesorów.
Geopolityczna pięta achillesa
Paradoksalnie, te gigantyczne wydatki obnażają największą strategiczną słabość Chin. O ile ropę można kupić z wielu źródeł, jak Rosja czy Bliski Wschód, o tyle rynek najbardziej zaawansowanych półprzewodników jest zmonopolizowany przez kilku graczy, głównie z Tajwanu (TSMC), Korei Południowej (Samsung) i USA.
Ta zależność jest dla Pekinu nie do zaakceptowania. Stany Zjednoczone doskonale o tym wiedzą i wykorzystują to jako narzędzie nacisku, nakładając dotkliwe sankcje i ograniczenia eksportowe na kluczowe technologie chipowe.
Wyścig o krzemową niezależność
Odpowiedzią Chin jest desperacka pogoń za samowystarczalnością technologiczną. Rząd w Pekinie pompuje setki miliardów dolarów w rozwój krajowego przemysłu półprzewodnikowego, wspierając firmy takie jak SMIC.
Jednak nadrobienie dekad zaległości w tej niezwykle skomplikowanej dziedzinie jest wyzwaniem tytanicznym. Statystyki importu pokazują, że mimo tych wysiłków, zależność od zagranicznych procesorów wciąż jest ogromna.
To, co widzimy w danych celnych, to nie tylko bilans handlowy. To zapis najważniejszej bitwy technologicznej naszych czasów – bitwy o to, kto będzie kontrolował „cyfrowe złoto” definiujące przyszłą globalną potęgę.

