Youtuberu Luke’owi Maximo Bellowi udało się osiągnąć coś, o czym inżynierowie marzyli od lat. Stworzył quadcopter, który unosi się w powietrze bez użycia jakiejkolwiek baterii, czerpią energię bezpośrednio ze słońca. To przełomowy projekt, który może zmienić przyszłość lotnictwa bezzałogowego.
Konstrukcja lżejsza niż powietrze
Bell nie jest nowicjuszem w świecie ekstremalnych projektów dronów. Ten sam inżynier zbudował wcześniej najszybszy dron na świecie osiągający prędkość 585 km/h. Tym razem jednak postawił na efektywność zamiast prędkości.
Kluczem do sukcesu była ultralekka konstrukcja. Bell wykorzystał silniki T-Motor Antigravity o mocy 300kv, które charakteryzują się minimalnym poborem energii. Do tego dołączył masywne osiemnastocalowe śmigła z włókna węglowego, które efektywnie poruszają powietrze przy niskim zużyciu mocy. Ramiona drona wykonano z czternastomilimetrowych rurek węglowych, a specjalne zaciski wydrukowane w technologii trójwymiarowej z materiału PA6-CF łączą komponenty bez zbędnego balastu.
Panel słoneczny był największym wyzwaniem
Prawdziwe wyzwanie rozpoczęło się przy montażu paneli fotowoltaicznych. Bell zakupił sto ultracienkich ogniw słonecznych, które okazały się niezwykle delikatne. Były tak kruche, że jedno z nich rozbiło się, gdy przeszedł po nim kot inżyniera. Po wielu próbach lutowania i wzmacniania konstrukcji rurkami węglowymi, Bell stworzył tablicę złożoną z dwudziestu siedmiu paneli ułożonych w konfiguracji dziewięć na trzy.
Cały system generuje prawie sto watów mocy przy napięciu dwudziestu czterech woltów. Panele zamontowano pod kątem dziesięciu stopni, co pozwala dronowi podczas lotu do przodu kierować je bezpośrednio w stronę słońca i maksymalizować efektywność energetyczną.
Lot na słonecznej energii to rzeczywistość
Podczas testów na plaży dron rzeczywiście wzniósł się w powietrze zasilany wyłącznie światłem słonecznym. Chociaż konstrukcja była nieco niestabilna i kołysała się przy delikatnej bryzie, udało się osiągnąć kontrolowany lot bez żadnych urządzeń magazynujących energię. Całkowita masa paneli przekraczała to, co typowy dron z baterią mógłby unieść, ale wystarczająca siła nośna pozwoliła na kontrolę lotu.
Plany pobicia rekordu Guinnessa
Bell nie zamierza spocząć na laurach. Inżynier już planuje drugą iterację projektu, która będzie wyposażona w większą liczbę paneli słonecznych, moduł GPS oraz oprogramowanie do autonomicznego lotu. Celem jest pobicie rekordu Guinnessa w najdłuższym locie drona. Projekt ten może mieć także praktyczne zastosowania – od monitoringu środowiska, przez fotografię, aż po nadzór czy inspekcje techniczne.
Sukces Bella pokazuje, że granice inżynierii są wyznaczane tylko przez wyobraźnię. Dron zasilany bezpośrednio słońcem to nie tylko ciekawostka techniczna, ale potencjalna przyszłość bezzałogowych statków powietrznych, które mogą pozostawać w powietrzu przez wiele godzin bez konieczności ładowania baterii.

