Halucynacje słuchowe, czyli „głosy”, są jednym z najbardziej niepokojących objawów schizofrenii. Od dekad naukowcy podejrzewali, że mogą one być w rzeczywistości własnym wewnętrznym głosem pacjenta, którego mózg błędnie interpretuje jako obcy.
Ostatnie badania dostarczają mocnych dowodów na poparcie tej teorii, wskazując na konkretny mechanizm mózgowy, który zawodzi. To odkrycie rzuca nowe światło na biologiczne podstawy psychozy i otwiera drzwi do potencjalnie nowych metod leczenia.
Czym jest „wyładowanie korolarne”?
Nasz mózg posiada wyrafinowany system monitorowania samego siebie. Kluczowym elementem tego systemu jest mechanizm znany jako „wyładowanie korolarne” (corollary discharge).
Można go opisać jako wewnętrzną notatkę, którą mózg wysyła sam do siebie za każdym razem, gdy inicjuje działanie. Kiedy na przykład mówimy, nasz mózg wysyła sygnał do kory słuchowej, informując ją: „Uwaga, za chwilę pojawi się dźwięk, ale to nasz własny głos, więc możesz go zignorować”.
Dzięki temu nie jesteśmy zaskakiwani dźwiękiem własnej mowy i potrafimy odróżnić ją od dźwięków zewnętrznych.
Wewnętrzny „przycisk wyciszania” mowy
Wyładowanie korolarne działa jak naturalny „przycisk wyciszania” dla bodźców generowanych przez nas samych. U zdrowych osób mechanizm ten działa nie tylko podczas mówienia na głos, ale także podczas „mówienia w myślach”, czyli mowy wewnętrznej.
Kiedy myślimy „słowami”, nasz mózg nadal generuje sygnał tłumiący odpowiedź kory słuchowej, ponieważ rozpoznaje tę aktywność jako własną. Jest to kluczowy proces pozwalający nam zachować poczucie „ja” i odróżnić własne myśli od głosów innych ludzi.
Kiedy mózg nie rozpoznaje samego siebie
Nowe badanie, przeprowadzone we współpracy naukowców z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii (UNSW) w Sydney i Chińskiego Uniwersytetu w Hongkongu (CUHK), wykazało, co dzieje się, gdy ten system zawodzi. Korzystając z EEG do monitorowania aktywności fal mózgowych, naukowcy odkryli, że u pacjentów ze schizofrenią doświadczających halucynacji słuchowych mechanizm wyładowania korolarnego jest wadliwy.
Kiedy ci pacjenci używali mowy wewnętrznej, ich mózg nie tylko nie tłumił aktywności w korze słuchowej, ale wręcz ją wzmacniał. W efekcie ich własne myśli były przetwarzane przez mózg tak, jakby były zaskakującym, zewnętrznym dźwiękiem.
Nowa nadzieja na celowane terapie
To odkrycie to coś więcej niż tylko potwierdzenie starej teorii. Zapewnia ono silne, neurologiczne dowody na to, że „głosy” są błędnie przypisywaną mową wewnętrzną. Zrozumienie tego konkretnego biologicznego błędu ma ogromne implikacje kliniczne.
Wadliwe tłumienie mowy wewnętrznej może stać się biomarkerem, pozwalającym identyfikować osoby z grupy ryzyka rozwoju psychozy, jeszcze zanim pojawią się pełne objawy. Co ważniejsze, otwiera to drogę do opracowania nowych, celowanych terapii, takich jak neurofeedback czy stymulacja mózgu, mających na celu „naprawę” lub wzmocnienie wadliwego mechanizmu wyładowania korolarnego i przywrócenie pacjentom zdolności do poprawnego monitorowania własnych myśli.

