Świat gamingu zelektryzowała wieść o nowym patencie złożonym przez japońskiego giganta technologicznego. Dokumentacja, która niedawno ujrzała światło dzienne, sugeruje, że Sony pracuje nad systemem sztucznej inteligencji zdolnym do cenzurowania treści w grach w czasie rzeczywistym. Wizja, w której konsola decyduje, co gracz może zobaczyć, a co powinno zostać ukryte, brzmi jak scenariusz z futurystycznego filmu, ale może stać się rzeczywistością szybciej, niż myślimy.
Nowy wymiar kontroli rodzicielskiej
Zgodnie z informacjami płynącymi z wniosku patentowego, nowa technologia ma na celu dynamiczne modyfikowanie scen uznanych za nieodpowiednie dla danej grupy wiekowej. System oparty na zaawansowanych algorytmach uczenia maszynowego miałby analizować rozgrywkę klatka po klatce, identyfikując elementy takie jak przemoc, wulgarny język czy sceny o podtekście seksualnym. W przeciwieństwie do tradycyjnych blokad, które po prostu uniemożliwiają uruchomienie tytułu, rozwiązanie Sony ma działać „w locie”. Oznacza to, że dorosły gracz mógłby cieszyć się pełną wersją God of War, podczas gdy młodszy użytkownik w tym samym domu zobaczyłby wersję łagodniejszą, pozbawioną brutalnych wykończeń czy krwi.
Jak cenzura AI zadziała w praktyce?
Proponowane rozwiązania techniczne są tyleż imponujące, co niepokojące. Patent opisuje mechanizmy, które mogą automatycznie podmieniać tekstury, zmieniać kolor krwi (lub całkowicie ją usuwać) oraz zagłuszać przekleństwa w dialogach postaci. W skrajnych przypadkach system mógłby nawet zmieniać pozy postaci lub modyfikować całe sceny przerywnikowe, aby dostosować je do ustawionego poziomu wrażliwości. Dla deweloperów gier oznaczałoby to konieczność tworzenia tytułów z myślą o potencjalnej ingerencji zewnętrznego algorytmu, co rodzi pytania o integralność wizji artystycznej twórców. Zamiast ręcznie tworzyć wersje ocenzurowane na rynki o rygorystycznych przepisach, wydawcy mogliby polegać na automatyzacji, co teoretycznie obniżyłoby koszty produkcji.
Co to oznacza dla gracza nad Wisłą?
Wprowadzenie takiego systemu w Polsce mogłoby spotkać się z mieszanym odbiorem. Z jednej strony, rodzice z pewnością doceniliby narzędzie, które pozwala bezpiecznie wprowadzać dzieci w świat gamingu bez konieczności ciągłego monitorowania ekranu. Z drugiej strony, polscy gracze są tradycyjnie wyczuleni na punkcie jakichkolwiek form cenzury. Pamiętamy niedawne dyskusje wokół wykorzystania AI w mediach, jak choćby eksperyment Radia Kraków, który wywołał lawinę krytyki. Dodatkowo, w kontekście unijnego Aktu o Sztucznej Inteligencji (AI Act), który właśnie wchodzi w życie, wdrożenie tak inwazyjnego systemu profilowania i modyfikacji treści musiałoby być ściśle regulowane. Czy polski gracz, płacący nierzadko ponad 350 złotych za premierowy tytuł na PS5, zgodzi się na to, by algorytm decydował o ostatecznym kształcie zakupionego produktu?
Przyszłość pełna znaków zapytania
Choć patent nie jest równoznaczny z gotowym produktem, wyznacza on kierunek, w którym może podążać branża rozrywkowa. Sony wyraźnie szuka sposobów na poszerzenie bazy odbiorców swoich gier, czyniąc je bardziej dostępnymi dla rodzin. Jednak granica między ochroną a nadmierną ingerencją jest cienka. Jeśli technologia ta trafi do przyszłych konsol, na przykład PlayStation 6, może to na zawsze zmienić sposób, w jaki konsumujemy cyfrową kulturę. Pozostaje mieć nadzieję, że ostateczna decyzja o tym, co widzimy na ekranie, pozostanie w rękach człowieka, a nie algorytmu.

