Użytkownicy smartfonów z logo nadgryzionego jabłka przez lata mogli spoglądać z zazdrością na swoich kolegów korzystających z Androida. Chociaż Google Maps to najpopularniejsza nawigacja na świecie, jej wersja na system iOS była pod pewnymi względami uboższa. Najbardziej bolesnym brakiem była nieobecność wbudowanego licznika prędkości oraz informacji o ograniczeniach na danej trasie. Po pięciu latach od debiutu tej funkcji na Androidzie, gigant z Mountain View wreszcie nadrabia zaległości. Nowa aktualizacja sprawia, że Google Maps na iPhone’a staje się kompletnym narzędziem, rzucając rękawicę takim gigantom jak Waze czy Apple Maps.
Koniec zgadywania prędkości na ekranie iPhone’a
Najnowsza funkcja, która właśnie trafia do użytkowników iPhone’ów oraz systemu CarPlay na całym świecie, to wirtualny prędkościomierz. Do tej pory kierowcy korzystający z Google Maps na iOS widzieli jedynie samą mapę i wskazówki dojazdu, podczas gdy użytkownicy Waze czy Yanosika mieli stały podgląd na to, jak szybko jadą w stosunku do obowiązujących przepisów. Nowy wskaźnik pojawia się w rogu ekranu podczas nawigacji i pełni dwie kluczowe funkcje. Po pierwsze, wyświetla aktualną prędkość pojazdu w kilometrach na godzinę. Po drugie, i co ważniejsze, informuje o obowiązującym na danym odcinku ograniczeniu prędkości.
Mechanizm działania jest prosty i intuicyjny, co wpisuje się w filozofię Google. Jeśli jedziesz zgodnie z przepisami, licznik pozostaje neutralny. Jednak w momencie przekroczenia dozwolonej prędkości, wskaźnik zmienia kolor, zazwyczaj na czerwony, by wizualnie ostrzec kierowcę o łamaniu przepisów. To subtelne, ale skuteczne rozwiązanie, które ma pomóc w zachowaniu płynności jazdy i unikaniu nieprzyjemnych niespodzianek podczas kontroli drogowej.
Jak włączyć licznik prędkości w Google Maps?
Wdrożenie nowej funkcji odbywa się globalnie, co oznacza, że polscy kierowcy również mogą już z niej korzystać lub otrzymają do niej dostęp w najbliższych dniach. Warto jednak pamiętać, że opcja ta nie zawsze jest włączona domyślnie po aktualizacji aplikacji. Aby cieszyć się nowym udogodnieniem, należy zajrzeć w ustawienia. Proces aktywacji jest nieskomplikowany.
Wystarczy otworzyć Google Maps, kliknąć w swoje zdjęcie profilowe, a następnie przejść do sekcji Ustawienia i dalej do Nawigacji. Tam, w sekcji Opcje jazdy, powinny znajdować się przełączniki dla Prędkościomierza oraz Ograniczeń prędkości. Ich aktywacja sprawi, że podczas najbliższej podróży do pracy czy na wakacje, Twój iPhone będzie pełnił rolę dodatkowego asystenta bezpieczeństwa.
Czy Google Maps wygrywa z Yanosikiem i Waze?
Wprowadzenie prędkościomierza na iOS to wyraźny sygnał, że Google chce zatrzymać użytkowników przy swojej głównej aplikacji. W Polsce sytuacja jest specyficzna ze względu na ogromną popularność Yanosika, który jest ceniony nie tyle za samą nawigację, co za niezwykle skuteczny system ostrzegania przed fotoradarami i nieoznakowanymi patrolami policji. Google Maps, mimo że posiada funkcje zgłaszania kontroli, wciąż ustępuje polskiemu konkurentowi pod względem społecznościowego charakteru ostrzeżeń.
Niemniej jednak, dla wielu kierowców, którzy preferują przejrzystość map Google i ich bezkonkurencyjną bazę adresową, brak licznika prędkości był jedynym powodem, by sięgać po alternatywy jak Waze czy Apple Maps. Teraz ten argument znika. Biorąc pod uwagę aktualny taryfikator mandatów w Polsce, gdzie za przekroczenie prędkości o 30 km/h można zapłacić 800 zł, a w przypadku recydywy nawet dwa razy tyle, każda dodatkowa informacja o ograniczeniach jest na wagę złota. Nowa funkcja Google Maps może więc realnie uchronić portfele Polaków przed bolesnymi wydatkami, czyniąc tę aplikację wystarczającą dla większości niedzielnych i codziennych kierowców.
Bezpieczeństwo przede wszystkim, ale z umiarem
Google w swoich komunikatach podkreśla, że wirtualny prędkościomierz ma służyć jedynie celom informacyjnym. Firma zabezpiecza się prawnie, zaznaczając, że wskazania aplikacji mogą różnić się od rzeczywistej prędkości pojazdu ze względu na czynniki zewnętrzne, takie jak jakość sygnału GPS czy opóźnienia w przesyłaniu danych. Dlatego też zawsze nadrzędnym źródłem informacji powinien być fabryczny licznik samochodu. Mimo to, w gąszczu zmieniających się znaków drogowych, zwłaszcza w obszarach zabudowanych czy podczas robót drogowych na autostradach A1 czy A2, dodatkowa para cyfrowych oczu z pewnością się przyda.

