Rosja chcąc przebazować swoje atomowe okręty podwodne Floty Pacyfiku na miejsce stałego rozmieszczenia musi się nie lada natrudzić. Kraj ten jest geograficznie odcięty od światowych oceanów, wszystkie szlaki prowadzą przez przesmyki kontrolowane przez „nieprzyjazne kraje” – a przynajmniej tak twierdzą Rosjanie. Wyjątkiem jest Kamczatka, ale ten zimny półwysep jest słabo zaludniony, nie ma poważnej gospodarki ani przemysłu, krótko mówiąc brakuje tam infrastruktury.
Istnieją dwie główne trasy, którymi okręty podwodne Floty Północnej może przedostać się do Floty Pacyfiku. Pierwsza przebiega przez barierę Wyspy Owcze-Islandia, następnie do Atlantyku i dalej dookoła planety przez cieśninę Drake’a. Trasę tą można uznać za przejście pomiędzy Grenlandią a Kanadą.
Trasy te są monitorowane przez podwodny system wykrywania SOSUS (Sound Surveillance System) i całkowicie wykluczają niejawne przejście taką trasą – podczas próby każda sygnatura dźwiękowa silnika czy nawet łożyska zostanie zapisana na przyszłość.
Druga trasa prowadzi przez Ocean Arktyczny.
Specyfika tego szlaku polega na tym, że Ocean Arktyczny w jego południowej części jest płytki, zwłaszcza Morze Czukockie przylegające do Cieśniny Beringa. Zasadniczo jego głębokość wynosi 40-60 metrów, miejscami mniej. W przypadku dużej atomowej łodzi podwodnej głębokość ta jest znacznie mniej bezpieczna.
Jednak na Morzu Czukockim znajdują się dwa przesmyki, pierwszy w bezpośrednim sąsiedztwie Alaski to rów Kurhanowy o głębokości do 160 metrów. Drugi to rów Heroldowy, miejscami dochodzący do 90 metrów głębokości, ale przeważnie nieco mniej.
To właśnie tymi rowami w czasach zimnej wojny wymykały się sowieckie łodzie podwodne.
W tym miejscu pojawia się pytanie czy amerykanie kontrolują dwa punkty wyjścia rosyjskich łodzi podwodnych na Morze Czukockie?
Cytat ze wspomnień radzieckiego marynarza:
„Pamiętam też, kiedy awaryjnie wynurzyliśmy się na powierzchnię, natychmiast pojawił się „Orion” (Lockheed P-3 Orion
Jest rok 1983, „Orion” musiał lecieć z wyspy Adak, to znaczy łódź była idiotycznie nawigowana, ponieważ funkcjonowała tam amerykańska baza wojskowa wyposażona w okręty i samoloty do zwalczania okrętów podwodnych i obserwacji morskiej P-3 Orion.
To właśnie z tych powodów w ostatnich dziesięcioleciach rosyjskie łodzie podwodne poruszały się wynurzone – w ten sposób Amerykanie też je wyśledzą, ale nie zapiszą podwodnych sygnatur dźwiękowych.
Jest rok 2024 i dwa najnowsze okręty o napędzie atomowym Aleksander III i Krasnojarsk zanurzają się pod wodę, w warunkach w których rosyjska Marynarka Wojenna nie jest w stanie wykryć obecności wrogiego okrętu podwodnego ani zakłócić pracy jego sonarów. Historia powtarza się w przypadku niedawnej wyprawy na Kubę, dzięki której Amerykanie dokładnie przestudiowali sygnatury dźwiękowe obu najnowszych okrętów podwodnych w rosyjskiej flocie.
Łodzie dotarły do Cieśniny Beringa w tym samym czasie, czyli najprawdopodobniej płynęły razem.
Jeśli rosyjskie okręty podwodne będą chciały przekroczyć Cieśninę Beringa, będą musiały wynurzyć się na Morzu Czukockim, głębokość nie pozwoli im przejść pod wodą. W tym momencie łódź traci swoją niewidzialność.