Apple wprowadziło sztuczną inteligencję do swoich telefonów niczym Sławomir wydając nowy utwór. Problem w tym, że nikt tego nie chciał i nikt nie czekał na AI w produktach Apple.
Niezależnie od tego, czy jesteś wielkim fanem Apple, który obgryzając paznokcie czekał na iPhone 16 Pro Max za 8700 złotych, czy też zwykłym użytkownikiem smartfona, który korzysta z niego do podstawowych zadań typu Facebook, wiadomości czy przeglądanie internetu, w pewnym momencie i Twój telefon wkrótce będzie wyposażony w funkcje sztucznej inteligencji.
Nie ma większego znaczenia, że rzeczywiste zastosowania większości produktów AI są jak dotąd, zarówno rozczarowujące, jak i zawodne. W obliczu braku innych znaczących innowacji Apple zakłada, że nawet zaprezentowane na konferencji narzędzia AI zainspirują ludzi do wymiany urządzeń i zapoczątkują „supercykl” sprzedaży w przyszłym roku.
Jednak biorąc pod uwagę najważniejsze informacje na temat „Apple Intelligence”, które firma zapowiedziała w czerwcu i oficjalnie przedstawiła w poniedziałek, inwestorzy i klienci muszą wystudzić swoje oczekiwania. Nawet Apple wydawało się trochę wahać: na konferencji ani razu nie padło określenie „sztuczna inteligencja”.
Nowe narzędzia wyglądają… po prostu dobrze. Nawet uroczo. Są dokładnie takie, jakich oczekujemy od Apple — intuicyjne, przyjazne, w większości nie przerażające. Oczywiście znajdzie się grupa wyznawców Androida, która potrzebuje możliwości dostosowania systemu od podszewki, włącznie z rozmiarem i kolorem ikon, ale to jest Apple.
Dzięki iPhone’owi 16 otrzymasz inteligentniejszą, bardziej ludzko brzmiącą Siri (oczywiście, w dalszym ciągu nie ma języka polskiego). Będziesz mógł generować spersonalizowane emotikony, wpisując coś w rodzaju „sercowe oczy zombie jedzącego pizzę”.
Możesz skierować aparat na psa w parku, a telefon powie Ci (w przybliżeniu), jakiej jest rasy. Ale umówmy się – główny dyrygent Androida, czyli Google ma taką możliwość od co najmniej dwóch wieków poprzez Google Lens.
Jednak narzędzia AI, które są obecnie oferowane, zdecydowanie należą do kategorii „fajnych rzeczy do posiadania” — a nie do „niezbędnych”, które skłoniłyby kogoś do wydania tysięcy złotych na nowe urządzenie. I tak jest od dobrych kilku lat.
Apple w rozwoju swoich produktów stoi w miejscu od modelu iPhone 11, bo dopiero model 12 zmienił wygląd co zachęciło sporo użytkowników do zmiany. Kolejną okazją do rozkochania w sobie klientów było wprowadzenie Dynamic Island w modelach 14 Pro i 14 Pro Max. I znowu – użytkownicy Androida mieli to już wcześniej, bez wydawania grubych tysięcy. Po prostu wystarczyło kupić smartfona firmy Infinix za 1000 złotych.
„Pomimo niewiadomych dotyczących czasu wprowadzenia funkcji i globalnego wdrożenia, uważam, że konsumenci będą podekscytowani tymi funkcjami AI” — napisał na Twitterze Gene Munster, partner zarządzający w Deepwater Asset Management, przed oficjalną prezentacją nowości Apple. Munster spodziewa się, że sprzedaż iPhone’a przekroczy szacunki inwestorów z Wall Street w nadchodzących kwartałach.
Oczywiście, uwzględniając cykle sprzedażowe iPhone’a, nawet przeciętny iPhone 16 powinien sprzedawać się przyzwoicie, biorąc pod uwagę, że wielu klientów trzymało się starszych modeli wyczekując przełomowych zmian w iPhone’ach. One jednak stoją w miejscu od kilku generacji.
To wciąż pozytyw – lojalność wobec marki to jedna z największych wartości dodanych Apple, co jest częściowo powodem, dla którego Apple poświęca czas na powolną integrację z funkcjami AI w swoich urządzeniach.
Podczas dwugodzinnej prezentacji, której celem była prezentacja pierwszego iPhone’a firmy Apple wyposażonego w sztuczną inteligencję, zabrakło jednego, uderzającego elementu: słów „sztuczna inteligencja”.
Zamiast tego dyrektor generalny Tim Cook i inni pracownicy odnosili się wyłącznie do ich „inteligentnych” funkcji.
Dbając o swój wizerunek Apple wie, że nie należy wpadać w pułapkę „sztucznej inteligencji”, nawet jeśli cały sens jego nowego iPhone’a opiera się na sztucznej inteligencji. Użytkownicy Apple są wierni, więc poczekają.